Zawsze uważałam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny

Taki Boży plan, który nie koniecznie współgra z naszym scenariuszem. Ot, choćby pojawienie się psa w mojej rodzinie 9 lat temu. Dałam się namówić dzieciom, aby wziąć kundelka z ogłoszenia. Potem oczywiście wraz z mężem poszerzyliśmy grono rodziców, którzy mają dodatkowy obowiązek – zajmowanie się psem.

Szukałam działki, aby pies miał gdzie spędzać czas , gdy powrócimy z pracy. Później okazało się, że tak naprawdę ta działka jest potrzebna mi, takie moje ”warsztaty terapii zajęciowej”. Ciepię na depresję i praca na działce dawała mi wytchnienie po całym dniu stresującej pracy. A pies ?

Pies daje mi poczucie bezpieczeństwa, gdy do późna przebywam na działce z dala od ludzi. 

Rok temu, organizując w pracy Szlachetną Paczkę, poznałam młodą dziewczynę, która była wolontariuszką i opiekowała się Rodziną, dla której zbierałam dary. Od Niej dowiedziałam się o Wspólnocie Przemienienie. Szukałam takiego miejsca dla kogoś z mojej rodziny, kto stracił 18-letniego syna w wypadku. Ja całe życie próbowałam z mniejszym lub większym powodzeniem pomagać ludziom, z rodziny, znajomym, ale i przypadkowym osobom, które Bóg postawił na mojej drodze. To taki mój talent, który staram się rozwijać i służyć nim innym.

Tym razem okazało się, iż tak naprawdę szukałam tej Wspólnoty dla siebie, co zresztą od razu trafnie oceniła sympatyczna młoda dziewczyna.

Pojawiłam się we Wspólnocie blisko rok temu, od razu wiedziałam, że to jest miejsce dla kogoś takiego, jak ja. Są tu ludzie różnych profesji, poranieni, ale wszyscy pokładający ufność w Panu.

Poza tym, wiele śpiewamy pięknych pieśni przy akompaniamencie gitar, a ja kocham śpiewać  

Konsekwencją przystąpienia do Wspólnoty był udział w rekolekcjach REO. One odmieniły mnie bardziej, niż mogłabym się tego spodziewać. Przełomem była spowiedź z całego życia, nie w konfesjonale, lecz „twarzą w twarz” z księdzem. Od dłuższego czasu miałam potrzebę takiej właśnie spowiedzi. Wcześniej była katecheza o zranieniach wewnętrznych. Zawsze mówiłam i nadal mówię o sobie, że jestem inna. Trochę z „innej galaktyki” albo innej epoki. Prosiłam w modlitwie Boga, aby odkrył przede mną to, czego do tej pory o sobie nie wiedziałam. Tak się stało, wiele mi wyjaśniło to, dlaczego jestem taka, a nie inna.

To były zranienia z dzieciństwa, może nawet przemoc emocjonalna, coś, co ukształtowało mnie na taką a nie inną osobę w dorosłym życiu. Podczas spowiedzi wyznałam także mój osobisty problem w życiu małżeńskim, odkryłam, iż winię Boga za sferę w moim życiu, która była dla mnie niezwykle trudna na co dzień. Ciążyło mi to przez ponad 20 lat , wyznając to na spowiedzi zrzuciłam z serca ogromny ciężar. Nazajutrz było nabożeństwo uzdrowienia. Z wielką wiarą do niego przystąpiłam , z postanowieniem, że właśnie ten obszar mojego jestestwa chcę poddać uzdrowieniu. 

I stało się, Bóg zdjął to wszystko ze mnie. Gdy kapłan modlił się nade mną, nagle poczułam, że dusza moja uwalnia się od ciała. Pod postacią małej dziewczynki zawędrowałam wprost w ramiona pięknego, roześmianego Jezusa, który przywitał mnie serdecznie, uściskał, po czym zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki, która towarzyszyła nabożeństwu. Dołączyła do nas Maryja i tak kręciliśmy się radośni. Przypomniały mi się słowa pieśni, którą śpiewamy na spotkaniach Wspólnoty: „…będziemy tańczyć, będziemy śpiewać, będziemy klaskać w dłonie swe, kiedy nasz Pan, stanie z nami twarzą w twarz…” Towarzyszyło temu widzeniu uczucie wielkiego szczęścia, beztroski, jakiego nigdy, w ciągu mojego, ponad 50-letniego życia, nigdy nie doznałam. Teraz już zawsze będę tęskniła do tego miejsca i do takiego uczucia szczęścia i beztroski. 

Zmieniła się moja modlitwa, często budzę się w środku nocy i długo „rozmawiam” z Jezusem. Umiem teraz dziękować także za to, co niekoniecznie jest zgodne z moimi planami. Wiem, że Bóg mnie kocha właśnie taką, jaka jestem, „inną” ( wg ludzkich kryteriów), całkowicie bezinteresownie.

Jest przy mnie, gdy jestem szczęśliwa, ale także, gdy płaczę w nocy w poduszkę, gdy czuję się samotna, zraniona, zagubiona, bezradna. 

Wiara w Boga to najcenniejsze, co posiadam. To fundament, na którym opieram swoje życie, to zbroja, która chroni mnie przed niebezpieczeństwami tego świata, to ciepło, które ogrzewa moje serce, gdy wokół wieje chłodem. A to wszystko zupełnie za darmo !

Chwała Panu !